pasażer pasażer
1296
BLOG

[f] Polski kryminał obiecujący, czyli "Uwikłanie"

pasażer pasażer Kultura Obserwuj notkę 5

 

"Uwikłanie" Jacka Bromskiego jest kolejnym dowodem na to, że polska kinematografia ma odpowiednią bazę, zwłaszcza aktorską, aby robić świetne filmy. Brakuje jednego elementu - sensownych, spójnych pomysłów, konsekwentnie zrealizowanych, bez uciekania się do kalek i klisz.


Przed seansem obawiałem się, że zobaczę kolejną próbę zrobienia polskiego amerykańskiego filmu, zakończoną nieuchronną porażką. Nie całkiem się to potwierdziło, na szczęście. "Uwikłanie" stara się być "swojskie", prawdziwe i do pewnego stopnia mu się udaje. Duża w tym zasługa głównej pary aktorskiej - powracającego do kina Marka Bukowskiego oraz Mai Ostaszewskiej, bardzo sexy, kreującej panią prokurator niepapierową i nie ze stali.


Mobilizacja aktorska to jest coś, co w ogóle bardzo mile zaskakuje w filmie Bromskiego. Dobre role mają tu zarówno ci, którzy nigdy nie zawodzą, jak i ci, których fanem nie jestem. Podobali mi się - Seweryn, Pieczyński, Stenka, Pomykała, Zajączkowska, Buczkowska, Globisz. Miłym akcentem jest pojawienie się dawno nie widzianej Beaty Paluch. Trochę dziwi zatrudnienie Adamczyka - w roli męża nie ma właściwie nic do grania, a ktoś mniej opatrzony, wydaje się, byłby w tym miejscu bardziej odpowiedni.


Dzięki dobrej grze i starannej realizacji otrzymujemy jakąś godzinę naprawdę porządnego filmu. Niestety, potem jest "jak zwykle". Scenarzysta idzie w nadmierne zagmatwanie, w intrygę wymyślaną jakby w pośpiechu, na czym cierpi jej prawdopodobieństwo i poziom napięcia. Szwankuje realizacja - obiecujący epizod z emerytowanym milicjantem, ciekawie wprowadzony przez Iwonę Bielską, jest nakręcony fatalnie, rażąco byle jak. Wkrada się sztampa i sztuczność - po dobrej scenie erotycznej, on, zblazowany, pyta "co to było, ciekawość?", a ona na to, że tak, że w zasadzie ciekawość. Jaka znowu ciekawość, z jakiej ciekawości zdejmuje się majtki w pośpiechu?! Komisarz Smolar, standardowy samotnik outsider, jest postacią żywą, niepłaską, głównie dzięki Bukowskiemu, ale scenę z podlewaniem kwiatków, w zamierzeniu śmieszną, należało sobie darować - to już takie xero, że aż boli. Ponadto pomysł, aby tego typu outsider, wynajmujący klitkę w bloku, jeździł nowym bmw, jest owszem, nowatorski, ale zgrzyta. Gdy zaś mowa o xero i zgrzytaniu - ostatnia scena filmu to całkowita porażka, przeszczep, który nie miał prawa się przyjąć.


Film, niestety, nie jest też spójny stylistycznie. Zagadka kryminalna a la Agatha Christie to tylko dwadzieścia pierwszych minut. Potem ten typ opowieści ustępuje miejsca zupełnie innemu, i powraca, szczątkowo, dopiero pod koniec. Do eklektycznej stylistyki dostował się także operator - zdjęcia, owszem, są "ładne", ale nie zachwycają i nie grzeszą jednorodnością. Panoramiczne ujęcia Krakowa, z policyjnym klimatem, też są ładne, ale nie wiadomo, jaką pełnią rolę.


Wszystkie te słabości, jakimś cudem, nie do końca popsuły mi seans, stąd niezła ocena końcowa. "Uwikłanie" to jest jednak kawałek kina, i chciałbym podkreślić - kina, bo na małym ekranie, podejrzewam, może stracić.


Wokół filmu powstało pewne zamieszanie, dotyczące jego historyczno-politycznej wymowy. Niektórzy widzą w nim film "antymichnikowski", podobno także sam Michnik, tyle że w przekładzie na jego brzmi to "pisowski". Byłbym ostrożny z taką opinią. Po pierwsze, mam wrażenie, że motyw wszechwładnych esbeków, do dziś trzymających kraj w ręku, jest tu potraktowany głównie intstrumentalnie, jako składnik kreujący sensacyjną intrygę (trochę jak w kinie francuskim, z lat dawniejszych). Po drugie, jeśli już film niesie ze sobą jakieś polityczne przesłanie, to nie jest wcale oczywiste, jakie to przesłanie. Różne głosy, na temat esbecji, PRL-u, są tu rozłożone pomiędzy różnych bohaterów, spośród których jedni mogą wydawać się mniej sympatyczni, atrakcyjni, inni bardziej. Widzę tu podobną niejednoznaczność, jak w filmie "Czeski błąd", też nieco pochopnie, moim zdaniem, postrzeganym jako zdecydowanie prolustratorski. Niektórym, chcącym widzieć w "Uwikłaniu" wyraz swoich przekonań, proponuję pod rozwagę kwestię, którą wypowiada w filmie esbek, a która dotyczy IPN-u: spokojnie, oni zajmują się tylko tymi, którzy z nami współpracowali, nie nami.


Mimo do pewnego stopnia instrumentalnego potraktowania tematu, fakt obecności w filmie dyskusji o PRL-u i III RP jest interesujący. Chciałbym odnieść się do jednej, wypowiadanej w filmie opinii, coraz bardziej chyba w Polsce popularnej, dotyczącej twórczości Barei. Jedna z postaci mówi, że nie lubi Barei, a jego filmy uważa za szkodliwe, bo "młodzież sobie pomyśli, że wtedy było tak wesoło, a przecież w rzeczywistości mordowano niewinnych ludzi w wannach". Otóż, chciałbym zaapelować - zostawmy Bareję w spokoju. On robił lepsze i gorsze filmy, ale miał niezwykły zmysł obserwacji i niezwykłą zdolność dostrzegania absurdów PRL-u, a jego obrazy stanowią bezcenny dokument. Nie mylmy dwóch pojęć - filmy Barei są śmieszne, ale to nie znaczy, że pokazują "wesołą rzeczywistość". Pokazują prawdziwą codzienność. Mordowanie w wannach nie było codziennością, a ponadto każdy rozumny człowiek wie, że nie mogło pojawić się w niczym, co powstało w tamtym okresie i ujrzało światło dzienne. Film z PRL-u, który pokazywałby esbecję w działaniu - to byłby dopiero fałsz.


- - - - -

Uwikłanie, reż. Jacek Bromski, Polska 2011

 

pasażer
O mnie pasażer

Produkty, których reklama pojawia się powyżej, to badziewie. Nie polecam. Zdjęcia: © pasażer. Kopiowanie zdjęć z bloga w celach innych niż prywatny użytek domowy wyłącznie za zgodą autora. Po co się powtarzać: → Prawicowa publicystyka środka w formacji młyna → Szkodliwość promieniowania radioaktywnego - cicha rewolucja → Rura II. Decydujące starcie → Kiedy EU-Salon? W kinach:                      zobacz ->  Więcej filmów Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom     Operacja Argo   Anna Karenina  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura