Pan fruwający ornitolog, nie po raz pierwszy, wypisał na blogu długą listę swoich zajęć w unijnym parlamencie, co ma wg niego świadczyć o tym, że jest europosłem pracowitym i pożytecznym. Czego tam nie ma, i w sprawie widma radiowego poseł głosował, i o "Mobilnej Młodzieży" obradował, i włączenie w plan następnego posiedzenia dyskusji na temat stanu wdrażania planu przeforsował, i wiele, wiele innych rzeczy. Fascynujące jest to, że żaden z tematów na tej długiej liście nie jest, w mniemaniu posła Migalskiego, na tyle interesujący, nośny politycznie, aby poświęcić mu notkę, aby wywołać wokół niego dyskusję.
Weźmy np. raport "Kino europejskie w dobie cyfrowej", o którym poseł Migalski pisze "Odbyliśmy pierwszą wymianę poglądów na temat raportu". I cóż z tym kinem? Będzie jeszcze w tej dobie cyfrowej, czy zdechnie całkiem? Czego dotyczyła wymiana poglądów, wartości artystycznych, czy może zamówień publicznych na technologie? Czy jest jakiś spór polityczny w tej sprawie, są jakieś frakcje? Co na ten temat w parlamencie europejskim ma do powiedzenia Marek Migalski? Chętnie bym zobaczył wpis temu poświęcony. Podobnie - każdemu innemu tematowi z długiej listy poselskich zajęć.
Tymczasem blog europosła poświęcony jest krajowej nawalance politycznej. Co mnie obchodzi rezultat tej nawalanki, czy wygra ją PiS czy PJN, skoro wybrani reprezentanci w następnej kadencji będą toczyć na blogach kolejne nawalanki, a swojej pożyteczności poselskiej dowodzić za pomocą identycznych "planów lekcji", jakie prezentuje dziś poseł Migalski?